Ostatnia sesja Rady Miejskiej w Turku trwała aż 6 godzin, a i tak przerwano ją w trakcie, ponieważ pora zrobiła się bardzo późna. Dyskusja była bardzo zacięta, ale nie dotyczyła spraw związanych z miastem, a z samymi radnymi, którzy nawet w obliczu dramatycznej sytuacji związanej z uchodźcami nie chcą zawiesić broni.
Gdzie kucharek sześć, tam latają garnki
Nie jest niczym nadzwyczajnym, że tam, gdzie spotyka się co najmniej kilka osób o odmiennych poglądach, czasami dochodzi do zażartych dyskusji. Nie inaczej jest w gronie radnych z Turku, którzy ostatnio nie mogą dojść do porozumienia w sprawie jednego z nich. Dariusz Jasak został wskazany w skardze napisanej przez mieszkankę miasta. I być może sprawa potoczyłaby się inaczej, gdyby radny nie postanowił udać się do domu kobiety, by omówić sprawę.
Bez wątpienia dociekanie adresu kobiety oraz nachodzenie jej w domu jest niezgodne z prawem. Co więcej, wkrótce potem do Urzędu Miasta wpłynęły kolejne zgłoszenia, tym razem anonimowe. To wszystko jest przedmiotem kłótni radnych niemogących wypracować porozumienia.
Radni nie chcą porozumienia?
Dariusz Jasak jest jednym z głównych powodów sporu. Sam nie uważa jednak, by działał na czyjąś szkodę lub łamał prawo. Na to przeciwnicy radnego wysunęli argumenty, które nawet przy największych chęciach nie mogą zostać uznane za obciążające. Powodują za to, że dyskusji wciąż nie zakończono.
Przerwana po 6 godzinach sesja radnych być może doczeka się kontynuacji. Radni zabierają się do tego niechętnie, zmęczeni ostatnią sesją Rady. Wiadomo również, że trzy przeciwne sobie obozy nie dogadają się tak łatwo. Mamy bowiem stronę pana Jasaka, przeciwników radnego oraz osoby neutralne. Ostatni nieśmiało wnioskowali o oddalenie sporu na czas kryzysowej sytuacji w związku z uchodźcami z Ukrainy. Niestety, prośba ta nie spotkała się ze zrozumieniem.
Mimo wszystko mamy nadzieję, że radni Turku przemyślą sprawę i dojdą do porozumienia. Powinni przecież działać wspólnie, a nie przeciwko sobie.