Black Friday to popularne w Stanach Zjednoczonych wydarzenie, które właścicielom sklepów pozwala pozbyć się starego towaru, a klientom kupić potrzebne (lub niepotrzebne) produkty w niezwykle korzystnych cenach. Moda na Black Friday przywędrowała także do Polski, jednak w przypadku naszego kraju trudno mówić o dużych promocjach. To raczej dzień triumfu marketingu nad ludzkim rozsądkiem.
Black Friday zamienił się w Black Month, czyli miesiąc fikcyjnych promocji
Black Friday w Polsce stał się wyczekiwanym dniem, w którym robienie zakupów naprawdę się opłaca! Z czasem Czarny Piątek zamienił się w Czarny Tydzień, a ostatnio można było dostrzec reklamy informujące o tym, że w niektórych sklepach Czarny Piątek potrwa cały miesiąc. Czy to nie zbytnia hojność ze strony sklepów, że utrzymują wielkie promocje aż 30 dni? Nie, ponieważ mówimy tu jedynie o promocjach czysto marketingowych. Wprawne oko szybko zauważy, że przecenione produkty w rzeczywistości mają ceny takie same, a niekiedy nawet wyższe, niż przed promocją. Cóż, czerwona etykietka z napisem SALE potrafi zdziałać cuda!
Nie daj się złapać w pułapkę marketingu
W trudnych czasach nie powinniśmy wydawać pieniędzy na rzeczy zbędne. Niestety, mało kto jest w stanie oprzeć się pięknym wystawom sklepowym i internetowym promocjom. Wydaje nam się, że po zakupie nowych produktów będziemy szczęśliwsi, a tymczasem poczucie radości znika od razu po rozpakowaniu nowych nabytków. Tak działa ludzki umysł, dlatego warto poszukać sobie alternatywny dróg do poczucia zadowolenia — zakupy nam tego nie zapewnią. W listopadzie, łączącym fikcyjne promocje z okazji Black Friday z okresem przedświątecznej gorączki, łatwo wydać więcej pieniędzy, niż faktycznie się ma.